Jedna chwila i jedna osoba sprawiły, że miło zapowiadający się wieczór zamienił się w koszmar. Amelia od razu udzieliła pomocy postrzelonemu Nikodemowi i całą noc spędziła razem z jego rodzicami i Jankiem przed blokiem operacyjnym. Prosiła Boga w myślach, aby go nie zabierał, przecież był dla niej od samego początku najlepszym aniołem stróżem i nie mogła go stracić. Na pewno nie teraz! Wszystkie wspomnienia z nim powróciły. Na jej twarz wstąpił nikły uśmiech, gdy przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. Była mu wdzięczna, inaczej nie wiadomo, jakby potoczyła się tamta noc. Nie dałaby sama sobie rady z grupą dresiarzy. Nikodem zawsze był bliski jej sercu i gdyby nie wiadomość o tym, że są rodziną, pewnie stałby się dla niej kimś więcej niż zwykłym przyjacielem. Otarła samotną łzę i wstała, gdy drzwi sali operacyjnej się otworzyły i zobaczyła, jak pielęgniarki przewożą Wolańskiego na oddział intensywnej terapii. Jako ratownik medyczny wypytała lekarza prowadzącego o stan jego zdrowia i mogła zostać z brunetem przez chwilę.
-Mój anioł stróż.-pogłaskała go po policzku.-Dziękuję Ci, Niko. Nigdy Ci tego nie zapomnę. Odwiedzę Cię jutro. Kocham Cię.***
Tydzień po skomplikowanej operacji, wybudził się z śpiączki farmakologicznej. Amelia czuła się winna, ponieważ mężczyzna stracił czucie w nogach. Tego sobie nie wyobrażała. Przez nią, jego kariera siatkarska stanęła w miejscu, a lekarze bezradnie rozkładali ręce. Czekała go tylko rehabilitacja, a jeżeli to nie da żadnej poprawy, czeka go reszta życia na wózku inwalidzkim. To dla Kowalskiej był przygotowany pocisk, a teraz niewinny niczemu człowiek musiał cierpieć. Brunetka jednak była zadowolona z pracy policji kryminalnej, którzy na lotnisku zatrzymali Sylwię, a dzisiaj trafiła ona za kratki na dożywocie. Jedyne, co teraz musiała zrobić to pomagać mu w walce i wspierać go w trudnych momentach.
-Jesteś moim bohaterem.-uśmiechnęła się.-Damy razem radę.
-Jak tak dalej pójdzie to Johnny będzie zazdrosny.
-Humor jest, a to najważniejsze.-chwyciła jego dłoń.-Nie będzie tak źle, Johnny wie, że Cię kocham.
-Zaczyna się ciekawie.-poruszył zabawnie brwiami.-Ja Ciebie też kocham, Mela.
-I nic tego nie zmieni, Nikuś.
-Jesteś moim bohaterem.-uśmiechnęła się.-Damy razem radę.
-Jak tak dalej pójdzie to Johnny będzie zazdrosny.
-Humor jest, a to najważniejsze.-chwyciła jego dłoń.-Nie będzie tak źle, Johnny wie, że Cię kocham.
-Zaczyna się ciekawie.-poruszył zabawnie brwiami.-Ja Ciebie też kocham, Mela.
-I nic tego nie zmieni, Nikuś.
***
Po ciężkich dla każdego trzech miesiącach, nadszedł czas na przebaczenia i spotkania w rodzinnym gronie. Dwudziestego szóstego grudnia rodzina Wolańskich spotkała się z rodziną Kowalskich. Amelia marzyła o takim dniu. Jej rodzice stali się kochanymi ludźmi i wszyscy byli szczęśliwi. W jej rodzinnym domu także obecny był Janek, którego szybko zaakceptowała reszta rodziny. Nowakowski zazwyczaj zdobywał sympatię wielu ludzi, dlatego Amelia nie musiała się niczym martwić. Późnym wieczorem nawet dyskusja czterech mężczyzn zeszła na temat siatkówki, o której rozmawiali od pół godziny. Jeszcze wczoraj o tej godzinie, Johnny całował każdy centymetr jej ciała, a teraz grzecznie odpowiadał na pytania przyszłego teścia. Wierzyła, że tak będzie, bo pasował na jej męża. Ułożyła głowę na jego ramieniu i wdychała znajomy zapach perfum. Nie mogła się na niego napatrzeć, ponieważ lubiła gdy nosił koszule i łączył je ze swoim ulubionym czarnym swetrem. Po chwili nadeszła pora na rozpakowywanie prezentów. Rozpoczęło się od albumu z dużą ilością zdjęć, następnie Amelka otworzyła pudełeczko z kolczykami perłowymi i cyrkoniami . Myślała, że nic więcej jej nie czeka, bo była z tych upominków zadowolona. Jednak Nowakowski zaplanował coś jeszcze.
-Jesteś ze mną już ponad trzy lata i z każdą następną chwilą coraz bardziej rozumiem, że chcę być z Tobą. Wiem, że możesz być zaskoczona, ale jestem pewien, że to co do Ciebie czuję nie jest chwilowe.-uklęknął i wyciągnął z kieszeni pierścionek.- To uczucie twarde jak diament i chciałbym, żeby ten diament był tego symbolem. Wyjdziesz za mnie?
Zgodziła się, bo innej wersji sobie nie wyobrażała, a to oznaczało, że wkrótce w świecie siatkarskim nie będzie jednego małżeństwa o nazwisku Nowakowscy. Zerknęła na pierścionek, odłożyła bukiet róż, który liczył ich aż sto, a potem wtuliła się w Janka. Tego się po nim nie spodziewała. Myślała, że zaręczyny to ostatnia niespodzianka tego dnia, jednak przeliczyła się.
-Czy przyszła pani Nowakowska ma ochotę na kolejną niespodziankę?-odezwał się Nikodem.
-To nie będzie sprawiedliwe według innych.-zaśmiała się.-Kocham niespodzianki, więc się zgadzam.
-Dziękuję za pozwolenie.-wstał z wózka i przytulił ją do siebie.
-To jest najpiękniejszy dzień w moim życiu.-zaczęła od nowa płakać.
-Nie płacz, mała.-szepnął.-Zrobiłem na złość lekarzom i znowu mogę chodzić.
-Zawsze byłeś uparty i nic się nie zmieniło.-musnęła jego policzek.-Przewiduję naszą przyszłość. Zatańczymy na moim i twoim weselu, będziemy chodzić na spacer z naszymi dziećmi i znowu jeść truskawki. Lubię się powtarzać. Bez Ciebie nawet truskawki są głupie.
*-*
Dziękuję, że ze mną byłyście.
Miało być więcej rozdziałów, ale rozplanowałam inaczej trochę.
Pisałam ten rozdział dwa razy, ponieważ w pewnym momencie WordPad zakończył swoją pracę.
Mam nadzieję, że epilog przypadnie Wam do gustu, a truskawkowi pozostaną w Waszej pamięci.
Ogłaszam, że bliżej wakacji startują dwa moje nowe blogi. Czauderna i Bołądź, piszecie się na to? :D
Czekam na opinie ;)
Buziaki :*
Wasza Panienka Nowaq.